Gołe mury
Wieś Krowiarki. Dwanaście kilometrów od Raciborza. W połowie drogi do Maciowakrza. Tuż przy drodze biegnącej w kierunku Tłustomost stoi opuszczony i nikomu niepotrzebny pałac. Pomnik ludzkiej bezsilności i niezaradności
Za 5 tysięcy 100 złotych miesięcznie pilnuje go 72- letni Bazyli Sawina. Przez osiem lat zżył się z tymi murami. Marzy, by doczekać czasów, gdy pałac ożyje. Może jeszcze kiedyś będzie tak: przyjadą eleganckie samochody, wysiądą ładnie ubrani goście. Gospodarz gospodarz poprowadzi ich na przykład do jadalni, zwanej salą brązowa. A tam bogate stoły, rzeźbione, dębowe kredensy, zdobiony sufit z żyrandolem na 150 żarówek. Przy każdym krześle stać będzie kelner. Elegancko i wykwintnie.
Potem wszyscy przejdą do sali białej – balowej. Tej z gipsowymi różami i żółtymi, jakby złotymi ozdobami na ścianach. Pośrodku kominek z wielkim lustrem podtrzymywany przez drewniane figury mężczyzn i na dodatek ten zwisający żyrandol – kolos. Oczywiście muzyka, tańce, gwar. A potem wszyscy przejdą do biblioteki… Ale głupota, woła nagle Sawina i macha rękami, jakby zamazując ten obraz. Nie te czasy, nie ci ludzie przecież. Naprawdę wygląda to inaczej. Do Krowiarek od dawna z własnej woli nikt nie przyjeżdża.
Jadalnia z wielkimi, dębowymi kredensami jest zdewastowana. Szafki pourywane, zawiasy wykręcone, ozdoby potłuczone. Żadnych krzeseł ani stołów. Na podłodze gruz. Podobnie jak w sali balowej. Ze ścian powyrywano co sie dało. Z wielkiego żyrandola została jedynie konstrukcja. Skradziono figury podtrzymujące wielkie lustro. Kominek zasypano gruzem. Szyby powybijano. Obok sala mauretańska – lepiej do niej nie wchodzić. podłoga może nie wytrzymać. W łazience porozbijano zabytkowe kafelki. Pewnie ze złości, bo nie dało się ich oderwać
Wszędzie pełno gruzu, śmieci i jakiś drewnianych bali. Na piętrach w części mieszkalnej kilkanaście pokoi. Wszystkie puste. W większości podłogi pozrywane. Kiedyś szukano tu złota. olbrzymi hol z resztkami malunków na ścianach. U góry zdobiona kopuła z witrażem, który dawał kolorowy poblask. Dziś jednak szkło wybito, a z kopuły płatami odpada sztukateria.
Do pałacu przylega 15 hektarów ogrodu. dawniej były tu budynki gospodarcze, basen, korty tenisowe, alejki spacerowe i mauzoleum rodzinne dawnych właścicieli. Obecnie ogród dzieli los pałacu. budynki gospodarcze poszły w ruinę. Basen wysechł. Nie ma śladu po kortach i alejkach. Wszystko zarosło. W mauzoleum mieści się pijacka melina. Różnymi dziurami bowiem nie trudno wejść. Po podłodze walają się kości i czaszki. Wyraźnie widać ślady dewastacji. Kilkakrotnie nawet ktoś w nocy powyciągał z grobowców szkielety i poustawiał pod drzewem. Wszyscy o tym wiedzą. nikt nic nie robi. ogólna bezsilność.
każdy wzrusza ramionami i mówi, ze to nie jego sprawa. Sam Sawina do niedawna jeszcze biegł budzić sąsiadów, gdy w nocy usłyszał w pałacu jakiś rumor.Nikt jednak nie chciał się narażać. Wreszcie komendant milicji powiedział, żeby lepiej po nocy tam się nie kręcił, bo na wsi może być pogrzeb. Jego pogrzeb! Dlatego Sawina zrezygnował. teraz śpi spokojnie jak inni. Rano zaś biegnie do okna i patrzy, czy pałac jeszcze stoi.
Stoi, mówi Sawina, ale któregoś dnia obudzę się i pałac będzie leżał. Przewali się, bo jak długo może wytrzymać bez gospodarza? Prawdę mówiąc to i Sawina stracił już nadzieję na uratowanie pałacu. Wstyd mu tylko, gdy przyjeżdżają turyści zagraniczni i patrzą ze zdumieniem w swoje przewodniki, fotografują, kiwają głowami, a potem wyjeżdżają.
Zresztą, któż tu nie przyjeżdżał w sprawie pałacu? Posłowie, radni, różni dyrektorzy. Dwa lata temu był nawet wojewoda z urzędnikami i doradcami – opowiada Sawina – Stali tu w holu. Wojewoda pytał: Co robimy z tym panowie? Wtedy jeden mówił: dom starości. Drugi na to nie, lepszy będzie hotel. Trzeci: nie, dom dla młodych małżeństw. czwarty: nie dom kultury, I tak godzinę pogadali, potem wsiedli do autobusu i pojechali.
Pałac w krowiarkach podzielony jest na części: neorenesansową i secesyjna. najpierw był w rekach polskich, potem niemieckich. lata świetności przeżywał będąc własnością rodziny Gaschin Von Donnersmarcków.
Po wojnie była tu Szkoła Aktywu Politycznego. potem Dom Dziecka i przedszkole. Później szpital – sanatorium i ośrodek rehabilitacji dla sportowców. Kiedy jednak okazało się ze pałac wymaga remontów ostatni użytkownik spiesznie się wyprowadził. Od 15 lat wiec pałac w Krowiarkach Stoi bezpańsko.Naczelnik gminy Pietrowice Wielkie, Anna Marciniak powiada, że pałac ten spędza jej sen z oczu. Gdyby tylko było to możliwe chętnie rozebrałaby go i teren po nim zaorała. Od lat bowiem nikt nie chce zostać właścicielem pałacu, choć co roku przyjeżdżają kolejni kandydaci. Każdy ze swoimi planami i wyobrażeniami.
na miejscu rezygnują. Za daleko, nieciekawa okolica, za duży obiekt, za ciężkie miliony mówią. Fatalna sprawa twierdzi pan naczelnik, która ma świadomość tego, iż każdy rok zwłoki to zwiększenie kosztu remontu o milion złotych.
Ale czy w ogóle Urząd Gminy może być opiekunem takich zabytków? nie, nie może – odpowiada Pani naczelnik. Bardzo prosto jest komuś powiedzieć, że od tego dnia urząd odpowiada za obiekt. tylko że to nic nie znaczy. Jedynie co naczelnik mo0ze zrobić to opłacić stróża, którego rola tam i tak jest tylko teoretyczna. na inne działania w urzędzie nikt nie ma ani ochoty, ani czasu, ani pieniędzy i środków. Bo który naczelnik w Polsce przydzieli cement dla zabytku kosztem budynków mieszkalnych? Żaden!
Kiedyś pałac utrzymywany był z dochodów tartaku, gorzelni i pól. po wojnie dobra te rozdzielono na PGR-y. odcięto pałac od źródeł finansowych. Jakoś nikt o tym wcześniej nie pomyślał. Mówiono, że stał się własnością państwa. W praktyce okazało się to mało precyzyjne to było stwierdzenie.
Pani naczelnik Marciniak z wykształcenia jest rolnikiem i na zabytkach zna się tyle co każdy. Jako gospodarz gminy wie jednak, że taka niepewność losu pałacu trwać dłużnej nie może. Ktoś odpowiedzialny powinien wreszcie zdecydować o tym czy pałac będzie remontowany czy zburzony lub też jak dotychczas utrzymywany jako melina i rudera.
We wsi pamięta się jeszcze czasy, gdy całymi rodzinami w niedzielę, zaraz po kościele chodziło się do pałacu zwiedzać, popatrzeć jaki kiedyś był dobrobyt albo zabawiać się na festynie w ogrodzie. Pałac żył i każdy to sobie cenił? Spotkać tu nawet można było ludzi z sąsiednich gmin. teraz już nikt nie przyjeżdża. po zmroku bowiem strach się zbliżać do pałacu.
W środku ostały się tylko dębowe boazerie, rzeźbione sufity i gołe mury. Resztę rozkradziono. Kto kradł? tego na pewno nie wiadomo. Część obrazów i mebli schroniono w magazynach muzeum w Raciborzu. Część wędruje po innych pałacach. Resztę wynieśli jacyś amatorzy sztuki.
Alojzy Wilczek, rolnik i przewodniczący Rady Sołeckiej w Krowiarkach przysięga mi, że miejscowi chłopi z pałacu nic nie brali. Najwięcej poginęło podczas przeprowadzek kolejnych właścicieli. podjeżdżali samochodami, ładowali co weszło i odjeżdżali. ludziom, którzy na to patrzyli mówiono że to tylko tymczasowe do czasu remontu. Ale kto tam wie?
Chłopi nie brali bo po co im takie ozdoby w chałupach. Wieś się zmieniła ale nie tak, żeby sztuki wieszać pod sufitem. Zdaniem Alojzego Wilczka zabytkowe rzeczy z pałacu brał ten, kto dobrze znał ich wartość. krótko jednak po wyjeździe ostatniego właściciela on osobiście zwiedzał pałac i widział co w nim było. Miejscowym zostały najwyżej kaloryfery. Dlatego nikt ich nie brał bo wieś bogata i każdy miał już swoje powiada Wilczek
To prawda mam część pałacowych obrazów i trochę mebli oświadcza mi dyrektor muzeum w Raciborzu, Jerzy Braon. nie wiem jednak gdzie może być reszta. tego juz pewnie nikt nie wie.
W Krowiarkach dyrektor był półtora roku temu. Twierdził, że nie ma tam już po co jeździć. Chyba że tak jak ostatnio z wycieczką architektów żeby pokazać jak w Polsce można dewastować zabytki.
Dyrektor Baron pracuje w muzealnictwie 22 lata i dlatego nie może ukryć swojego rozczarowania zdewastowania losem takich obiektów jak ów pałac w Krowiarkach. Jego zdaniem to kolejny przykład braku właściwej polityki ochrony zabytków, braku hierarchii renowacji, braku zdecydowania władz itd.
U nas woła dyrektor ochrona zabytków jest wielką partyzantką. Zabytki, które posiadają możnych opiekunów maja szczęście, inne giną. pałac w Krowiarkach nie ma szczęścia. Z tych samych powodów ślimaczy się remont klasztoru w Rudach. Padł już pałac w Tworkowie. To samo więc czeka wkrótce Krowiarki. Wszystko dlatego że nikt nie chce podjąć jednoznacznych decyzji. Albo burzyć rudery i co się da uratować, zabezpieczyć i przekazać innym obiektom albo remontować i wykorzystywać albo choć wyznaczyć konkretny termin renowacji.
Najgorsze jest bowiem to co się dzieje teraz. Stan zawieszenia i niepewności. Wiadomo ze zabytki trzeba chronić ale kto i jak ma to robić? Skąd wziąć środki? W jakiej kolejności remontować? Jak zabezpieczyć obiekty przed dewastacją i pokonać urzędnicza obojętność pyta od lat samego siebie dyrektor Baron.
Pani Wojewódzki konserwator Zabytków jedyne co może powiedzieć mi na temat dalszego losu pałacu w Krowiarkach to to że jest jej bardzo przykro. nie może więcej. Rocznie na ochronę zabytków dostaje 119 mln złotych, przynajmniej trzykrotnie mniej niż wynoszą potrzeby. Tylko remont pałacu w Krowiarkach kosztowałby około pół miliarda złotych. takie są fakty.
Co więc może konserwator zabytków zrobić w tej sprawie? Może najwyżej zarządzić zdemontowanie i zabezpieczenie tego co jeszcze zostało. tylko że to oznaczałoby dalsza dewastację pałacu. dlatego wciąż szukamy użytkownika mówi Pani konserwator jakoś jednak bez specjalnej wiary w te słowa.
W Ministerstwie Kultury i Sztuki sprawa pałacu w Krowiarkach znana jest od lat. Ministerialni urzędnicy mówią mi że robią co mogą aby podarować komuś ten obiekt. Na razie jednak nikt go nie chce.
Odpowiedzialna urzędniczka z Departamentu Ochrony Zabytków ( bez nazwiska bo szef zabronił kontaktów z prasą) protestuje jednak przeciwko chęciom rozbiórki obiektu. tego nie wolno robić mówi. pałac wpisany jest do rejestru zabytków i podlega ochronie ministra. Póki więc stoi nie wolno go burzyć. Jedyny ratunek dla pałacu to podjęcie przez władze wojewódzkie decyzji o remoncie. Nie stac na to naczelnika, nie mo.że tego zrobić konserwator ale może wojewoda. Ministerstwo w takich sytuacjach deklaruje pomoc. W razie przeznaczenia obiektu na placówkę kultury minister może dofinansować remont nawet w całości.
Tak czy inaczej z pałacem w Krowiarkach trzeba coś zrobić i to koniecznie teraz. Za kilka lat nie będzie już po co.
W kraju podobnych obiektów jest blisko 900. Nikt ich nie potrzebuje. Nikogo nie obchodzą? Nie ma na nie pieniędzy i środków. rozgrabione zabytki stoją i rozpadają się…
Piotr Biernat
Materiał udostępnił Robert Neukirch
Dodano: 23 kwietnia 2010 | Kategoria Pałac, Prasa.